niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 2 cz.1

Ten rozdział wyszedł mi nadzwyczajnie długi, więc rozbiłam go na części (żeby was nie rozpieszczać :D)

Sztab medyczny zajmował się ich obrażeniami, chociaż według Sashy nie miała żadnych obrażeń. Każdy wypytywał, co się stało i dlaczego Sasha wygląda jakby zobaczyła ducha. Mniej więcej właśnie to czuła. Czuła jakby właśnie nawiedziła ją najpotworniejsza zjawa, jaka istnieje. Nie wiedziała o tym, że drży. Nie słyszała też żadnych pytań, odgrodziła się od rzeczywistości, by na chwilę przypomnieć sobie, czemu tak bardzo nienawidzi Benjamina Hargova i pragnie jego śmierci.

Do Sali wbiegła zdyszana Olivia. I to ona sprowadziła agentkę na ziemię.
-  Czy to coś poważnego? – Zapytała pierwszą lepszą osobę, która znalazła się w pobliżu.
- Z obrażeń fizycznych nie. Gorzej z jej psychiką. Słowem się do nas nie odezwała – odpowiedziała jakaś starsza kobieta, wskazując niedbałym gestem siedzącą na kanapie Sashę, która teraz pisała coś zawzięcie na telefonie. Olivia szybko podeszła do niej i usiadła obok. O nic nie zapytała. Czekała aż Lettiere sama powie, o co chodzi.
- Przepraszam – wyszeptała. – Już jestem gotowa do pracy. – Rosenow nie wiedziała, za co przeprasza ją dziewczyna, ale nie zamierzała nic mówić. Po chwili kontynuowała.
- Daj spokój. Nie jestem głupia – rzuciła wstając.
- Słucham? – zdziwiła się Olivia.
- Wiem, że czekasz, aż coś ci powiem. Nie licz na to. Po prostu już się zbieram. Jeśli chcemy go złapać, lepiej chodźmy – Sasha spojrzała znacząco w stronę drzwi. – No daj spokój, nie jestem dzieckiem, że muszę z kimś porozmawiać. Chcę już zacząć pracę.
- Kiedyś jeszcze porozmawiamy – westchnęła. – Skoro tak ci się spieszy, to chodźmy.

             Po drodze wstąpiły do szatni, żeby Sasha mogła przebrać się ze swojej podartej i brudnej sukienki. Dostała czarno-purpurowy, elastyczny i niezwykle wytrzymały kombinezon, zakrywający całe ciało. W sumie niczym nie różnił się od jej poprzedniego kombinezonu. Z wyjątkiem faktu, że jest w jednym kawałku. Przypięła do niego swoje zabójcze zabawki oraz dwa pistolety. Rozczesała długie, brązowe włosy i zarzuciła je do tyłu. Wyglądała teraz jak prawdziwy szpieg.

            Żeby dostać się do gabinetu szefa, trzeba wjechać na dwudzieste piętro. Przy czym dziesięć pięter znajduje się pod ziemią. Ktoś mądry, zamiast wprowadzić liczby ujemne, postanowił, że piętro dziesiąte to tak jakby zerowe. A zerowe jest najniższym pod ziemią. Logiczne. Mijały przy tym wiele osób i pomieszczeń. Chyba każdy, kto przechodził obok oglądał się za nimi. Głównie za „nową”. Ludzie myśleli, że Sasha nie słyszy ich głośnych szeptów. „Młoda jest, to na pewno jej pierwsza misja”, „zginie przy pierwszej okazji”, „co ona może potrafić”. Ignorowała to. Jeszcze zobaczą , na co ją stać.

            Olivia otworzyła przed nią drzwi do najważniejszego pomieszczenia w całym budynku.
- Dzień dobry, szefie. – Powiedziała Rosenow wchodząc do środka. Głównodowodzący nawet nie podniósł wzroku znad kolejnej sterty dokumentów.
- Emm, dzień dobry – rzuciła niepewnie Lettiere, myśląc, że i ją zignoruje. Pomyliła się. Will szybko uniósł wzrok i badawczo przyglądał się agentce. Widział wcześniej jej zdjęcia, ale nie przypuszczał, że jest aż tak piękna. Słowiańskie oraz włoskie pochodzenie sprawiały, że jej uroda była niecodzienna.
Ich spojrzenia się spotkały i żadne z nich nie chciało tego przerywać. Przyglądali się sobie w milczeniu przez dłuższą chwilę. Olivia dostrzegła, tak rzadko spotykany, błysk w jego oczach.
- Jestem Will. Ty musisz być Sasha, prawda? – Wstał otrząśnięty z pierwszego wrażenia i jak prawdziwy gentleman uścisnął jej dłoń i zaproponował, żeby usiadła. Rosenow poczuła się kompletnie zignorowana i zupełnie niepotrzebna, więc bez słowa wyszła. Chociaż w duchu cieszyła się, bo wiedziała, że jej szef będzie w dobrych rękach.

               - Co się stało? – Zapytał przejęty Will, gdy zauważył zabandażowane przedramię Sashy.
- Szkło. No wiesz, pościgi i te sprawy. Nic wielkiego. Oprócz tego, że to ludzie Bena, a nikt mi nie powiedział, że będzie moim celem. – Wyrzuciła z siebie na jednym wydechu spoglądając przy tym na zawieszoną na ścianie tablicę z „dziesięcioma zasadami niełamanymi”. Nie zapoznała się z nią, bo nigdy nie przestrzegała jakichkolwiek reguł.
- A czy to coś zmienia? – Collins przysunął się do biurka, oparł łokcie na blacie i spojrzał w niebieskie oczy dziewczyny.
- Owszem. Zmienia. Ale i tak się zgadzam – w odpowiedzi ona również zbliżyła się do feralnego biurka, oparła łokcie w identyczny sposób, co jej nowy szef i mierzyła się z nim wzrokiem. Przyglądała się jego przystojnej twarzy, brązowym, przenikliwym oczom. Starała się zapamiętać każdy jego szczegół. Podobał jej się. Pod względem fizycznym. Miała jeszcze czas, żeby zobaczyć, czy inne względy też ma ciekawe.
- Ehm, więc… Mmm… Musimy zrobić ci wszystkie badania. Wiesz, sesja z psychologiem, sprawność fizyczna, celność. Norma. Możemy zacząć od razu, jeśli chcesz – Pokiwała twierdząco głową. Will odjechał na skórzanym krześle do tyłu, po czym wstał zachęcając agentkę do pójścia za nim. Zamiast słownej odpowiedzi otrzymał wymowne westchnięcie. Uśmiechnął się pod nosem, czego nie robił zbyt często.

            Sasha znów musiała się przebrać. Żeby badania przebiegły poprawnie najlepiej jest mieć możliwie jak najmniej ubrań. Otrzymała więc czarny, sportowy stanik i krótkie, również czarne, spodenki. Długo musieli ją namawiać, aby to na siebie założyła. Ostatecznie przekonał ją rozkaz z góry.
            Po długich mękach nakładania na siebie kusego stroju wyszła na salę treningową, by pokazać zebranym swoje umiejętności sztuk walki. Zazwyczaj nikt nie obserwuje agentów podczas badań, ale tłum bardzo chciał zobaczyć „nową” w akcji.

Tego, co zobaczyli, raczej się nie spodziewali. W sumie niektórzy przywykli do tego, że jeden z agentów ma jakieś uszkodzenia ciała. Nie było to dla nich nic zaskakującego. Jednak zawsze krążyły plotki, jak doszło do tych okaleczeń. Tutaj nikt nie wiedział nic. Sztab medyczny i wszyscy zebrani bacznie przyglądali się wielkiej, naprawdę wielkiej,  bliźnie, w bliżej nieokreślonym kształcie, na jej prawym udzie. Oraz drugiej, która wyglądała jak wysoka, długa fala – na plecach. Mało kto wiedział o tych śladach. Mało kto cokolwiek o niej wiedział. Czuła wzrok ludzi na ciele. Wiedziała, że tak będzie. Dlatego nigdy nie ubiera tak kusych strojów.

                    - Będziecie się tak gapić, czy ktoś chce się ze mną zmierzyć? – Krzyknęła zdenerwowana. Na sali zapanował śmiech. Zgłosiło się wielu ochotników, którzy ustawili się w kolejce.
- Cudownie – skomentowała podchodząc do pierwszego śmiałka. Wysokiego, blondwłosego mężczyzny o muskularnej budowie. Każdy, kto ma oczy od razu wiedziałby, że to starcie wygra owy mężczyzna. Ale każdy, kto zna Sashę, wie, że ten mężczyzna nie ma najmniejszych szans.Walka była krótka. Bob, bo tak miał na imię blondyn, ruszył z impetem na swój cel, który odbijając się od jego ramion, przeskoczył pod umięśnionymi nogami, podcinając go i w efekcie przewracając. Sasha nie czekała aż wstanie, tylko ukłoniła się i zachęciła następnego ochotnika do skopania mu czterech liter.
Zapanowała niespodziewana cisza.

         - Kto następny? – Dalej cisza. Bob już się pozbierał po haniebnej porażce, poszedł bez słowa do szatni, nie zwracając uwagi na triumfatorkę.
- Ja chętnie, jeśli mogę – odezwała się najmniej spodziewana osoba. Collins. Dziewczyna obróciła się gwałtownie w jego stronę z szeroko otwartymi oczami. Nie chciała już w pierwszy dzień ich znajomości znokautować go na oczach całej agencji. Chociaż tego można było się spodziewać. W końcu to on w wolnym czasie szkolił młodych agentów, lubił też zmierzyć się z doświadczonymi.
- Jasne, nie krępuj się – odpowiedziała uśmiechając się szyderczo. Miała nadzieję, że nikt nie widzi, jak się stresuje. Musi rozegrać to tak, żeby nie zrobić mu krzywdy, ale, żeby wygrać. Chociaż może nie do końca…
            Will ściągnął koszulkę, ku uciesze żeńskiej części publiczności. Był dobrze zbudowany. ZA dobrze.
Odgoniła od siebie wszystkie myśli. Ale nie mogła zapanować nad przyspieszonym oddechem, gdy podchodził coraz bliżej.
- Czas zacząć – szepnęła sama do siebie, czekając na pierwszy ruch przeciwnika.  William nie dał się oszukać jak Bob, stawiał raczej na tradycyjną walkę, bez gimnastycznych sztuczek. Nie przewidział chyba tego, że Sasha jest wybitnie uzdolniona pod tym względem. Nie dawała się zaskoczyć, blokowała każdy jego cios, ale bała się zaatakować pełną siłą.
- Stawiam dziesięć dolców, że szef wygra. Zawsze wygrywa – Olivia zwróciła się do Davida, wyciągając w przód prawą dłoń.
- Nie ma szans. Ona jest znakomita, obali każdego – odrzekł z pełnym przekonaniem.
- Tylko się nie zakochaj – zażartowała Rosenow, za co dostała kuksańca w bok.

             Chwila nieuwagi Sashy, spowodowana głośnymi wiwatami i okrzykami, doprowadziła do tego, że po uderzeniu w brzuch i zgrabnym podcięciu, upadła na matę. Rozległy się donośne oklaski, ale to nie był koniec. Agentka złapała Collinsa za rękę i pociągnęła w dół. Nie przemyślała tego, bo w efekcie Will przewrócił się na nią. Tym razem nikt nic nie powiedział, gdyż sytuacja była trochę niezręczna. Collins uśmiechnął się do niej, wyglądał na bardzo zadowolonego z obrotu spraw. Na szczęście Sasha szybko to zmieniła. Używając nóg przewaliła swojego szefa do tyłu, na plecy. Cały czas trzymała go za rękę, która wygięła się w nienaturalny sposób, więc kontuzja była murowana. W jednej sekundzie znalazła się w pozycji stojącej, patrząc na obolałego Willa, który opłakiwał swoją rękę. Pomogła mu wstać.
- Przepraszam. To nie miało być aż tak brutalne – uśmiechnęła się wesoło, dodając przegranemu otuchy. Gdy szła na kolejną część ćwiczeń, tłum jej wiwatował, bo jako pierwsza w całej agencji pokonała głównodowodzącego.

            Nadszedł czas na ćwiczenia siłowe pod kontrolą różnych urządzeń do mierzenia, prawdopodobnie wszystkiego i wszędzie. Lekarze, Olivia i Will ciągle przyglądali się jej bliznom. Zachodzili w głowę, co mogło jej się przytrafić. Wiedzieli, że na odpowiedź będą musieli poczekać, aż do sesji z terapeutą.

            Sasha biegała na bieżni, podnosiła ciężary, podciągała się na drążku. Nic z zebranego sprzętu do ćwiczeń nie sprawiało jej trudności. Zachwyciła się dopiero, gdy ujrzała tor przeszkód. Podłączyli do niej różne bezprzewodowe czujniki i inne takie, na które nie zwracała uwagi.
- Jaki jest rekord? – Zapytała stając na starcie. 
- Minuta i siedem sekund. Ale proszę sobie nie robić nadziei. Nie zna pani tego toru – odpowiedział jeden z medyków. W odpowiedzi usłyszał śmiech.
- Gotowa? Start! – krzyknął Will.

            I ruszyła jak burza. Przeskakiwała z jednej liny na drugą, nie wahając się przez moment. A było ich dokładnie dwanaście. Robiąc salto przeleciała nad płotkami, przez które inni przeskakują. Opony i dość wysoką ścianę wspinaczkową zaliczyła w mgnieniu oka, na co obserwujący otwierali oczy ze zdumienia. Przedostatnią przeszkodą była gładka ściana, na którą trzeba było wejść. To ona sprawiała innym najwięcej trudności. Miała około trzech metrów, więc w złapaniu górnej krawędzi nie było sensu. Sasha się nad tym nie zastanawiała. Wzięła rozbieg, prawą nogą odbiła się od połowy owej ściany i nie dotykając jej rękoma, stanęła na czubku, żeby zaraz z niego zeskoczyć. Ostatnie, z czym musiała się zmierzyć to wejście po linie do sufitu i dotknięcie czerwonej kropki na górze. Z faktu tego, że bardzo lubiła się wspinać, złapała się mocno rękoma i energicznie przesuwała zaciśnięte nogi ku czerwonej kropce. Gdy już tego dokonała, stoper został zatrzymany. Jednak, żeby nie było nudno, uwiesiła się nogami i zjechała po linie z głową skierowaną w dół i krzycząc:
- Jaki czas?
- Pięćdziesiąt osiem sekund, proszę pani – nie krył zachwytu. Jak wszyscy.
- Jak widać, nie ma rzeczy niemożliwych – mruknęła wycierając ręcznikiem pot z czoła.
- Parametry życiowe w normie. Zupełnie jakby twój organizm nie wiedział, że właśnie się zmęczyłaś – Olivia nie mogła w to uwierzyć. Kiedy ona próbowała pokonać ten tor, po kilku próbach, mdlały jej ręce i miała okropną zadyszkę.
- Bo wcale się nie zmęczyłam. Dużo w życiu ćwiczyłam, więc potrzeba trochę więcej desek i sznurów, żeby mnie zmiękczyć – zaśmiała się. – To jakie mamy dalsze plany? – Zwróciła się do, ciągle przyglądającego się jej  bliznom, Willa.

- Celność.
        
     Na to właśnie liczyła.

***
Jeeej ^-^
Lubię ten rozdział xd Szczególnie jego dalszą część... huehuehue *.*
Dziękuję za ponad 800 wyświetleń i za tyle wspaniałych komentarzy ;>
To tyle ^^
xoxo ;*
Meggi

10 komentarzy:

  1. Takie odgradzanie się świadomością jest dość częste przy traumatycznych przeżyciach, może dać jednak zły efekt.
    W tym rozdziale także brakuje akapitów przy dialogach. Brakuje też przecinków.
    Ludzie kogoś nie znają, a obmawiają, jakby śledzili jego życie 24/7. Strzaszne.
    Tylko mi nie mów, że zrobisz z Sashy i Willa couple. To będzie straszne. Odrobinę skomplikuę pracę. A różnica wieku?
    Ciekawie opisany ten sprawdzian :) Spodziewałam się, że Will się zgłosi.
    Wow. Sasha naprawdę jest niezwykła. Też bym chciała mieć taką kondycję. Zejść z czasem poniżej jednej minuty - szacunek.
    A pokonanie Willa jest taką małą wisienką na torcie :3

    Bardzo mi się podoba ta część. A te blizny strasznie intrygują.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona i traumatyczne przeżycia to jedno i to samo xdd
      Tak już chyba pozostanie >.<
      Ludzie tacy już są. Dlatego mam dużo zwierząt xddd
      Zobaczysz ;)
      Wiek to tylko liczby ^^ Pretty Little Liars się kłania ;>
      Dzięki ^-^
      ;D
      Ja wchodzę po schodach w szkole na 2 piętro i już nie mogę oddychać >.<
      Musiała mu dokopać xdd

      Cieszę się ;) Taki był zamiar xd
      xoxo ;*

      Usuń
    2. Po co ja się czepiam różnicy wieku, przecież czytam opowiadanie, w którym facet jest starszy o 19 lat od swojej dziewczyny... Ta.

      Usuń
    3. No właśnie xdd To tylko liczby *.*

      Usuń
  2. Hmm... no co tu komentować?
    Świetnie po prostu.
    A że nie chcesz rozpieszczać to ja nie chwalę dalej informuję, że świetnie powaliła Willa i żegnam się.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam pojęcia jak skomentować jej pobyt w szpitalu, więc idziemy dalej.
    Bardzo spodobał mi się pomysł z tą windą ;D. Kreatywne :>.
    ,,Ich spojrzenia się spotkały i żadne z nich nie chciało tego przerywać. Przyglądali się sobie w milczeniu przez dłuższą chwilę. Olivia dostrzegła, tak rzadko spotykany, błysk w jego oczach."- Owww, szykuje się romansik... <3
    Olivia taka pominięta XD.
    ,,Podobał jej się. Pod względem fizycznym. Miała jeszcze czas, żeby zobaczyć, czy inne względy też ma ciekawe."- nie skomentuję tego XD.
    Biedna Sasha. Ja też nie cierpię się kuso ubierać >.<
    Z jakiegoś powodu, gdy przeczytałam, że jej pierwszy przeciwnik ma na imię "Bob", wybuchnęłam śmiechem :D
    Nie pytaj dlaczego. Sama nie mam pojęcia.
    Will ściągnął koszulkę... mrrr :3. Pewnie Sasha była wniebowzięta :D. [Zazdro milion, Sasha :D].
    Walka z ciachem...
    Ciacho...ciastko...
    *wyobraża sobie samą siebie walczącą z herbatnikiem*
    Szit. Zazdro milion razy dwa. Jak ja bym chciała mieć taką kondycję jak ona :'<. Niedoczekanie >.<
    Bardzo fajnie opisany tor przeszkód. Uwielbiam tory przeszkód. Tory przeszkód są fajne B-).
    Ciekawe o co chodzi z tymi bliznami... Intrygujące ;).

    Ogólnie ten rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie. Nie było literówek ani powtórzeń. Jedynym minusem są źle ostawione w niektórych miejscach przecinki. Ale oprócz tego nie mam żadnych wątpliwości co do oceny.
    Tak. Oceny. Dobrze przeczytałaś. OD TEGO POSTU BĘDĘ OCENIAĆ KAŻDY NAPISANY PRZEZ CIEBIE ROZDZIAŁ!!!! :D
    Więc ocena na dziś to...
    *******8/10********
    Gratulacje, tratata, może jeśli się kiedyś spotkamy, to postawię ci szejka ;>
    OK. Koniec, bo sie rozpisałam za bardzo xD.
    xoxo ;*
    Annabell :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zobaczyłam to twoje wypracowanie to aż się przestraszyłam xddd
      Szkoła się stara, ale jeszcze całej kreatywności we mnie nie zabiła :D
      Nie byłabym tego taka pewna ;> huehuehue *.*
      Hahahahaha xd
      A też masz takie ładne blizny? >.<
      To imię było spontaniczne ;__; Ja nie wiem, ale ja jak słyszę "Bob" to sobie jakiegoś grubego typa wyobrażam ;x
      CIACHO <3 Ja bym się nie mogła skupić ;3
      Ja mam problem, żeby po schodach wejść xdd Także pozdro ;D
      Dzięki ^^ Mam mega wspomienia z toru przeszkód <33
      W następnym rozdziale będzie trochę wyjaśnione ;xx

      Tak, ja wiem. Staram się, ale przecinki to nie moja bajka xd To miło ;D
      Okeeeey xd Będzie fajnie *.*
      Ty nawet nie wiesz jak mnie to jara xdd A jak kiedyś (choć wątpie) zdobędę 10 to chyba spłonę w swoim blasku >.<
      Trzymam cię za słowo xdddd
      Oj bardzo ;D
      xoxo ;*

      Usuń